W 10. Niedzielę Zwykłą, w tradycyjnej oktawie Bożego Ciała, wierni w Polsce mogli zetknąć się z dwoma listami pasterskimi, które pokazują znacznie więcej niż na pozór mogłoby się wydawać. Pierwszy list – autorstwa Konferencji Episkopatu Polski i drugi list – autorstwa jednego pasterza, arcybiskupa łódzkiego. Oba skrajnie różne w formie, dotyczące zupełnie innych kwestii, skierowane do zupełnie różnej grupy adresatów (tutaj wszyscy katolicy w Polsce, a tutaj diecezjanie). Ktoś uczony powie, że oba te listy różnią się od siebie tak skrajnie w samej istocie, że nie można ich porównywać. Ktoś jednak, tak jak ja, może zauważyć, że „pomiędzy wierszami” oba te teksty pokazują różne wizje (tego samego przecież) Kościoła, a może uściślając różne wizje pasterzowania.
OBA TEKSTY RÓŻNE I WAŻNE
Na początku chcę jasno podkreślić, że oba te teksty są faktycznie istotowo różne (nie tylko tematycznie, ale i formalnie a ta druga kwestia uzależniona jest chociażby od adresata). Chcę też jasno zaznaczyć, że oba teksty są bardzo ważne. W pierwszym przypadku (list KEP) mamy bowiem zachętę do pięknego przeżycia ważnego wydarzenia w historii naszego polskiego Kościoła, jakim jest ponowienie aktu zawierzenia Sercu Jezusowemu. W drugim przypadku mamy list o sprawach diecezjalnych, pokazujący ważną przecież troskę Biskupa o powierzone sobie owce. I pewnie, że minęły już czasy, kiedy za prymasostwa Stefana kard. Wyszyńskiego każde zdanie listu pasterskiego chłonęły tysiące wiernych. Sama chęć choćby takiego kontaktu Pasterzy z wiernymi (czy to w formie ogólnopolskiej czy diecezjalnej) jest jednak istotna. I wbrew częstym opiniom: ja tam się cieszę, gdy Biskupi chcą przemówić do wiernych także poprzez listy, choć za plecami już słyszę głosy czytających ten tekst, że nie od tego jest czas Eucharystii, że najważniejsze by biskupi spotykali się z ludźmi bezpośrednio a poza tym tych listów, czytanych z ambon i tak nikt nie słucha. Różnice, wynikające choćby z kwestii adresata (biskup diecezjalny może pozwolić sobie mimo wszystko na bardziej osobistą formę) też warte są zauważanie. Mam jednak dziwne odczucie, że faktycznie te różnice pokazują nam o wiele więcej.
STARTUJĄC OD SŁOWA BOŻEGO
To, co od razu rzuca się w oczy to fakt, że jeden z listów (zgadnij który?) zaczyna się od klasycznego rozważenia liturgii słowa tej niedzieli. Wierni przychodzą bowiem do kościoła na Eucharystię. Nie trudno domyślić się, że listy pasterskie najczęściej (bo nie zawsze!) czytane są zamiast homilii czy kazania. Warto więc chyba, biorąc to pod uwagę, pochylić się nad Słowem, które daje Pan. Przecież to On chce przemówić do wiernych w pierwszej kolejności i trzeba Mu to pierwszeństwo zapewnić. Pamiętam kilka listów KEP, które od krótkiego ale czasami bardzo konkretnego rozważania Ewangelii się zaczynały. Tym razem tego zabrakło. Nie chcę wchodzić oczywiście w analizę rozważania, które dla swoich diecezjan przygotował Arcybiskup Łódzki, ale myślę, że każdy kto zetknął się ze sposobem interpretacji Słowa Bożego i formą przekazu Abpa Grzegorza choć jeden raz, może bez chwili zawahania sięgnąć po ten pierwszy akapit listu w ramach codziennej kontemplacji. Przekaz prosty, ale jednocześnie bardzo głęboki. (Muszę mocno zaznaczyć, że nie jestem tutaj nie krztę obiektywny, bo uwielbiam rozważania autorstwa arcybiskupa łódzkiego, a po rekolekcjach które przeżyłem z nim we wrześniu zeszłego roku tylko się w tym moim zachwycie utwierdziłem). Istotny jest jednak fakt, że Arcybiskup od Słowa wychodzi: jest pasterzem karmiącym swoje owce. W liście KEP zabrakło choćby jakiegokolwiek odniesienia do Ewangelii z dnia. Szkoda. Zwyczajnie.
FORMA PRZEKAZU
To, co niezmiennie zachwyca w liście, który mogli w swoich kościołach usłyszeć łódzcy diecezjanie, to forma przekazu treści. To list bardzo bezpośredni, chciałoby się nawet napisać: czuły. To list pełen pięknych i symbolicznych, ale też głębokich zwrotów: „Kochani”, „Wasz Arcybiskup”. To nie tylko budzi zaufanie, ale w nawet powierzchownym odbiorze przynosi wrażenie, że autorowi listu naprawdę zależy na adresacie, adresat (w tym przypadku przecież niemała grupa) nie jest dla niego anonimowy, a wręcz przeciwnie bardzo ważny. I pewnie, że mocnym kontrargumentem jest tutaj fakt, iż Pasterze Kościoła w Polsce pisali do ogółu wiernych, do wszyscy katolików w Polsce a to wymaga pewnej formalności. Tylko czy faktycznie wymaga? Niezmiennie jest to przecież słowo pasterzy do powierzonych owiec, słowo Następców Apostołów do Ludu Bożego, który mają doprowadzić do zbawienia. Jakoś nie wyobrażam sobie św. Piotra czy Pawła, który takim tonem pisze do powierzonych sobie Kościołów. Zresztą nie muszę sobie wyobrażać, wystarczy zajrzeć do Pisma Świętego (Paweł, który pisząc wprost o swoich przeżyciach w danej wspólnocie kościelnej z rozmiłowaniem wspomina czas spędzony z nimi). Tytuł mojego bloga brzmi: subiektywnie. Subiektywnie więc stwierdzam: przekaz pasterza jest w tym przypadku mi o wiele bliższy od przekazu pasterzy, a obiektywnie trzeba uznać, że naprawdę lepiej słuchać o tym, że „Rzeczy i spraw bieżących jest znacznie więcej niż pozwala powiedzieć charakter listu pasterskiego.” niż o społeczeństwie, które podlega atomizacji wzmocnionej izolacją.
ZNACZENIE TREŚCI
I znowu kwestia nie do porównania, bo tematy listów dotyczą zupełnie czego innego. Budzi się jednak pytanie o to jakie treści woli usłyszeć adresat, czyli Lud Boży (i nie chodzi tu o uleganie trendom, że o rzeczach trudnych nie mówimy, bo będzie źle). List KEP dotyczy kwestii pięknej i ważnej. Akt zawierzenia Kościoła w Polsce Najświętszemu Sercu Jezusa, dokonany 100 lat temu przez Biskupów na początku historii odradzającej się po zaborach Polski był momentem na pewno znaczącym i scalającym naród. Idea powrotu do tego wydarzenia poprzez ponowienie tego aktu jest jak najbardziej słuszna. Tylko czy na pewno wystarczy list, który o tym wspomni i zachęci do dokonania tego aktu? Moim wielkim autorytetem jest Prymas Tysiąclecia. W tym momencie przychodzi mi tylko na myśl fakt, że do zawierzenia Polski w niewolę miłości Maryi w 1966 roku Kościół w Polsce przygotowywał się przez 9 lat nowenny. 9 lat! I to lat ciężkiej, tematycznej pracy według ogólnopolskich wskazówek, które w tamtych czasach były brane pod uwagę w o wiele większej liczbie parafii w Polsce (nie będę udawał, że było idealnie, ale dziś na pewno w tej kwestii nie jest lepiej). Dziś, Kościół wychodzący z pandemii, przez ostatnie miesiące walczył z obostrzeniami, szukał sposobów na wyjście z patowej przecież sytuacji, nadal „odszukuje tych, którzy się oddalili” i nie wydaje się być przygotowany na świadome odnowienie tego aktu (może obserwuje to wszystko z dużą dawką pesymizmu), choć list pasterski wspomina o miesiącach przygotowań (hmm…). Uczę w szkole i jestem w pełni świadomy tego, że dzisiejsza młodzież nawet nie wie, kiedy przypada Uroczystość Serca Jezusowego. Za każdym razem, co roku w czerwcu staram się tłumaczyć, o co w kulcie Serca Jezusa chodzi, a i tak nie wydaje mi się by byli gotowi na „Akt zawierzenia”. Pewnie w 90% parafii akt zostanie w piątek ponowiony, to fakt. Ile z tego zostanie? Drugi list dotyczy spraw diecezjalnych, konkretnych (święto Eucharystii, synod, pielgrzymka diecezjalna do Rzymu, rok jubileuszowy, wydarzenia ewangelizacyjne). Nie jestem inkardynowany do tej diecezji, więc nie chce się wypowiadać na ile ważne to kwestie. Obiektywnie jednak to sprawy konkretne, dziejące się obok lub bardzo blisko. To sprawy, które mogą zainteresować. Może dlatego ten list bardziej trafia?
POST SCRIPTUM
Nie chcę (i znowu muszę to mocno podkreślić) ani przeciwstawiać sobie listów, które dane było nam przeczytać czy usłyszeć. Wystarczy wspomnieć, że Abp Ryś jest poniekąd autorem obydwu, bo przecież jako członek KEP pod tym drugim też się „podpisuje”. Nie neguje i nie chce umniejszać wartości tego pierwszego. Nie chcę też wynosić na piedestał listu pasterza łódzkiego, którego osobiście bardzo cenię za ewangeliczność. Chcę tylko zauważyć, że w tym jednym dniu mocno pokazał mi się przed oczyma bardzo zróżnicowany sposób postrzegania formy pasterzowania. Pasterz bliski i pasterzowanie formalne. Może to i za mocna i zbyt powierzchowna opinia, ale słowa nie są w stanie ująć precyzyjnie tego, co mam na myśli. To jakby dwa różne światy, dwie całkowicie inne drogi. Obie możliwe i obie pewnie przynoszące jakieś dobro, ale skrajnie różne.
Która mi bardziej odpowiada? A która bardziej odpowiada czytelnikom?
Dzisiaj musiałam się nieźle naprodukować na mszy, by uspokoić nasze dzieci (7 i 5 lat), które po pierwszych 5 minutach odczytywania listu KEP przebiegły do mnie oburzone spod ołtarza z wyrzutem na ustach: „mamo, ale czemu ten ksiądz nic o Panu Jezusie nie mówi!!!!” 🙂 Nie czytałam wspomnianego listu abpa Rysia, ale mając w pamięci inne jego dzieła sztuki epistolograficznej, podpisalabym się pod Księdza obserwacjami 🙂