Wczoraj późnym wieczorem, a z całym rozpędem dziś, media społecznościowe obiegły film i zdjęcia z wydarzenia pod jednym z sądów stołecznych. Młoda aktywistka LGBT (tęczowa na pierwszy rzut oka) i „beretowa” babcia klęczą na wprost siebie w geście miłosnego przytulenia. Film promowany przez strony narodowo – katolickie obrał narrację, której się spodziewałem. „Zło dobrem zwyciężaj” – przekaz piękny. Wszystko w nurcie myślenia: głupia młoda dziewczyna zszokowana miłością Ewangelii… A ja? Jestem księdzem i dziękuje także tej młodej dziewczynie. Nie zawahała się i otworzyła serce na MIŁOŚĆ PONAD PODZIAŁAMI. Tylko dlatego mogło dokonać się to spotkanie, które pokazuje nam znacznie więcej.
Myślę, że nie odkrywam Ameryki pisząc, że przyszło nam żyć w Polsce bardzo podzielonej. Za piosenką Kultu można by wyśpiewywać, co jeszcze jest w tym naszym ojczystym bagienku podzielone. W opisanej przeze mnie wyżej sytuacji podział też wydaje się oczywisty: katolibowe babcie z różańcami i agresją pod pachą oraz agresywna, tęczowa aktywistka z wulgaryzmami na ustach. I to już rodzi się pierwszy problem. Jak ten podział jest dla nas oczywisty! Jak mocno pozwoliliśmy sobie pozamykać się w swoich okopach, zabarykadować się w tych podziałach, które (jak się okazuje) nie potrafią wytrzymać jednego: spotkania człowieka z człowiekiem w imię miłości.
Nie jestem zwolennikiem ani jednej ani drugiej strony tego „oczywistego podziału”. Za dużo już widziałem w życiu. Wiem jak trudne i różnorodne jest środowisko pewnego katolickiego radia. Radia słucham. Lubię się tam modlić. Pewnej części radiowego środowiska zwyczajnie jednak zaakceptować nie mogę. Osobiście pamiętam sytuację, kiedy jeszcze jako kleryk wyszedłem z kościoła po spotkaniu tego środowiska na Mszy św. i otrzymałem do ręki malutką karteczkę z wierszem, który przerażał. „Ojciec Tadeusz jak Prometeusz…” – pamiętam tylko te pierwsze słowa. To nie moja bajka. I piszę to jako człowiek Kościoła, ksiądz. Widziałem też wiele bezpodstawnej agresji osób, związanych z szeroko pojętym aktywnym środowiskiem LGBT+. Bezpodstawnej, bo skierowanej w moją stronę tylko dlatego, że jestem księdzem (więc na pewno zaraz nad takimi osobami będę odprawiał egzorcyzmy i wbijał im kołki w serce na znak rozpoczętej inkwizycji). Chcę zaznaczyć, że i jedna i druga strona „oczywistego podziału” ma różne barwy. I może, gdyby nie wiara w Jezusa to od razu bez problemowo wpisałbym się w narrację, z jaką zmontowany został ten filmik, pokazujący tą scenę spod sądu. Wpisałbym się w podział. A ta starsza Pani z filmiku mocno podkreśliła: „Widzę Polskę podzieloną i jest mi strasznie przykro”. Mi także.
Dlatego chcę podziękować za to spotkanie, które dokonało się spontanicznie na chodniku pod sądem. Dziękuje tej starszej Pani, że nie dała się wmanewrować w agresywną narrację, która o osobach w tęczowych kolorach każe myśleć jak najgorzej. Dziękuję, że potrafiła podejść, uklęknąć, powiedzieć „biedne dziecko”, zapłakać i powiedzieć, że kocham! Dziękuje! Jeszcze bardziej dziękuję tej młodej dziewczynie (21 lat!), która została wychowana w świecie pełnym podziałów, nauczona od młodu, że tylko walka przynosi rezultat. Dziękuje, że potrafiła wznieść się ponad podziały (mogła przecież różnie zareagować), uklękła także, też powiedziała, że kocha. Na naszych oczach ukazała się Ewangelia! To jest wiara, to jest Chrystus, to jest Dobra Nowina i to jest to, co Kościół powinien uznawać nieustannie za swoją tożsamość. Kochać! Ponad podziałami. Tak bardzo pragnę takiego Kościoła i chciałbym, żeby ten filmik obejrzeli dziś wszyscy, którzy Kościołem się zowią, za Kościół się uważają. Obejrzeli go jednak ze zrozumieniem. Tu Ewangelię głosiła ta starsza Pani i ta młoda aktywistka! Obie zachowały się w tym jednym krótkim momencie ewangelicznie.
Teraz myślę, że jednak źle napisałem! Ta młoda dziewczyna nie mogła zachować się inaczej? Dlaczego? Bo w obliczu Miłości, czystej i autentycznej – wszyscy jesteśmy tacy sami. Miłość jest uniwersalna. W obliczu miłości wszyscy nagle odzieramy się z naszych masek, naszych schematycznych zachowań. Wszyscy nagle zapominamy o podziałach i jesteśmy na powrót ludźmi. Czyste człowieczeństwo. I to jest chyba punkt wyjścia, który trzeba nam osiągnąć, by coś w Polsce i w Kościele zaczęło się prawdziwie zmieniać. Pod jednym z internetowych komentarzy do tej sytuacji ktoś napisał: „To jest normalność, która powinna się dziać. Normalność spotkania człowieka z człowiekiem. Nikt nie jest zamknięty na normalność, ale tej normalności brakuje”. Podpisuje się pod tym całym sercem.
Ja w tej scenie pod warszawskim sądem widzę czystą Ewangelię. Widzę Jezusa, który ponad podziałami i nie zważając na głupie myśli uczniów, rozmawia przy studni ze Samarytanką. Widzę św. Piotra, który w Dziejach Apostolskich wchodzi do domu pogańskiego. Widzę św. Pawła, który na Areopagu głosi Miłość. Widzę prawdziwy Kościół.
I nie jest istotne czy ta starsza pani zrobiła to bez zastanowienia czy z całego wewnętrznego przekonania. I nie jest istotne w tym momencie czy ta dziewczyna się nawróci (tak chce prezentowana narracja). W tym konkretnym momencie, w tej jednej chwili Chrystus uklęknął pod sądem w Warszawie w obu tych kobietach. Ich postawa pokazała też jak bardzo wszyscy pragniemy pokoju i życia w kraju bez podziałów.
Jestem poruszony. Ten wpis jest emocjonalny. Tak mocno jednak pragnę takiej Polski i takiego Kościoła. I modlę się by tak się stało. Amen – niech się stanie!
Niech się stanie!!!
Nie przyszło Księdzu do głowy, że konflikt nie przebiega według wieku? W protestach „Strajku Kobiet” brało udział sporo starszych ludzi, a w ostatnim tygodniu bohaterką znowu była Babcia Kasia uniewinniona przed sądem. Te panie na zdjęciu mogą być jak najbardziej po tej samej stronie, mimo różnicy wieku i ubioru.
Pozdrawiam.